Poradnik dla tych, co się burzy boją
03.07.2012
Burza i pioruny zawsze wzbudzały w ludziach lęk. Dlatego różnymi sposobami starano się zapobiegać uderzeniom piorunów, które uważano za ogień z nieba zesłany przez Boga. Słysząc grzmoty mówiono, że to łoskot żaren, w których Pan Bóg miele zboże lub odgłos kul i kręgli, w które grały anioły. Widząc na niebie błyskawice należało przeżegnać się znakiem krzyża świętego albo odmówić modlitwę, najlepiej do świętego Floriana lub świętej Agaty. Gdy zbliżała się burza, kropiono dom święconą wodą lub okadzano go dymem z ziół poświęconych w Boże Ciało. Właściwości ochronne miały także gałązki brzozowe wzięte z ołtarzy w to święto. Wokół gospodarstwa chodzono z zapaloną gromnicą, stawiano ją w oknie. Skutecznym sposobem miało być okrążanie domu z dzwoneczkiem, zwanym loretańskim, bądź bicie w dzwony kościelne.
Obraz „Św. Florian”, wyk. Firma Treutler,
Conrad & Taube, Neurode (Nowa Ruda?), 1850-1889,
fot. M. Kosicki
Według ludowych wierzeń, dźwięk dzwonów rozganiał chmury i odpędzał płanetników, czyli demony odpowiedzialne za burze i gradobicia. Zwyczaj ten zanikł na początku XX wieku, wraz z zakazem władz kościelnych używania dzwonów do tych celów. Ogień wywołany piorunem pomagała ugasić sól poświęcona 5 lutego, czyli w dzień świętej Agaty. Sól tę profilaktycznie rzucano w kierunku zbliżających się burzowych obłoków, co podobno skutecznie je odpędzało. Niegdyś wierzono, że belemnity, czyli prehistoryczne skamieliny, to skutek uderzenia pioruna w ziemię. Przypisywano im dobroczynne właściwości używając w lecznictwie, np. do leczenia ran, oparzeń i wyprysków skórnych, a także bólów brzucha. Zły wpływ grzmotów mogła unieszkodliwić stal. W związku z tym, gospodynie wkładały do kurzych i gęsich gniazd stalowe przedmioty, np. noże, by huk nie zaszkodził jajkom. Przed drzwiami układano siekierę ostrzem ku górze lub bronę zębami do góry, aby chmury się porozrywały.
Dzwonek loretański, Osiek, Kociewie, pocz. XX w., fot. M. Kosicki
O burzach pisał też Oskar Kolberg, dziewiętnastowieczny etnograf. W jego relacjach czytamy: „Kiedy grzmi, to kobiety chodzą nago i tarzają się w bruzdach polnych, by się chronić od słabości”[1]. Kolberg zanotował wiele sposobów zapobiegania skutkom wyładowań atmosferycznych Niektóre z nich, jak ten z Lubelskiego, były bardzo ciekawe: „… na granicach wsi, nazajutrz po Wielkiej Nocy, rozbiega się trzech starych łysych gospodarzy, a przygotowane w torbach kości po mięsiwie święconem pozostałe, motyką drewnianą zakopują.”[2] Pomimo licznych metod zabezpieczających przed burzami, wielu ludzi się ich boi. Jest na to jednak sposób: „radzą takiemu dać dwie próżne butelki w obie ręce, a niech je trzyma przez czas tych grzmotów i piorunów, wtedy bojaźń ustaje”[3].
Belemnit, “kamień piorunowy”, Kujawy, fot. M. Kosicki
Muzeum Etnograficzne w Social Mediach